wtorek, 10 kwietnia 2012

Cyrk Zalewski – Dwadzieścia niezbyt chlubnych lat!

         Już od dwudziestu lat Cyrk Zalewski bawi nas i oczarowuje swymi atrakcjami. Galopujące wielbłądy, poskramiane tygrysy, słonie tańczące na piłkach – mówiąc krótko idealna rozrywka rodzinna, w sam raz na sobotnie popołudnie. Jednak gdy jupitery rozświetlające arenę gasną, a trybuny pustoszeją, z dala od ludzkich oczu rodzi się problem. Problem, który dotyka najbardziej wyzyskiwanych pracowników branży rozrywkowej – zwierząt.

Cyrk Zalewski jako największy i najstarszy zarazem cyrk w Polsce już lata temu wyrobił sobie markę rozrywkowego cudu. Na spektakle każdego tygodnia przybywają tłumy rodziców ciągnących za sobą swoje pociechy, często nie do końca świadome tego czego będą świadkami.
Kolorowi klauni, równie kolorowe zwierzęta, jarmarczna muzyka – to wszystko tworzy aurę świetnej i beztroskiej zabawy, którą cyrk zdecydowanie nie jest.

Od lat aktywiści Ruchu Praw Zwierząt nazywani w nomenklaturze dnia codziennego(często opryskliwie) „zielonymi” starają się udowodnić w jakich warunkach przetrzymywane i transportowane są występujące w cyrku zwierzęta. Informacje o brutalnych metodach tresury, które w tego typu miejscach już dawno stały się chlebem powszednim, bardzo często miały związek z cyrkiem zarządzanym przez Stanisława Zalewskiego. Właśnie takie kontrowersje sprawiły, iż w 2003 roku Telewizja Polska zrezygnowała z emitowania na swej antenie spektakli Zalewskiego.  Nie miało to jednak żadnego wpływu na postawę jego pracowników wobec kolejnych zwierząt. Trzy lata później odnaleziono szczątki martwego wielbłąda, wyrzuconego przez nich na przynależące bazy cyrku wysypisko. Zwłoki zwierzęcia pocięte i częściowo nadpalone rozwleczone zostały wokół śmietnika, najprawdopodobniej przez lokalne psy. Cała sytuacja miała miejsce kilka dni po tym jak okoliczni mieszkańcy przekazali fundacji Empatia informacje o chorym wielbłądzie, znajdującym się na użytkowanym przez Państwa Zalewskich terenie. Aktywiści zdołali już jednak tylko pozbierać i przekazać do analizy ciało zwierzęcia– na ratowanie było już za późno .

Cyrk Zalewski w swojej długoletniej historii raczył nas także brawurowymi ucieczkami, rodem z filmów akcji. W 2008 roku kolorowe namioty zawitały na terenie Gdyni, gdzie przez kilka dni zapewniały okolicznym mieszkańcom rozrywkę. Niestety z nieznanych przyczyn  do powiatowego inspektoratu nie wpłynęło niezbędne w takich sytuacjach zaświadczenie Głównego Inspektora Weterynarii, świadczące o przestrzeganiu na terenie cyrku przepisów związanych z przetrzymywaniem i tresurą zwierząt. Kiedy faktem tym zainteresowały się okoliczne grupy pro-zwierzęce oraz Powiatowy Inspektor Weterynarii we własnej osobie, na chwilę przed inspekcją tabor zniknął z wynajętego przez siebie terenu. Ot, taka cyrkowa sztuczka.

Nie da się ukryć, że napływające w ciągu ostatnich lat informacje o podobnych przypadkach mocno zmobilizowały środowisko animalistyczne do działania przeciwko właścicielowi cyrku. Dziesiątki akcji świadomościowych organizowanych przed spektaklami odbiły się mocno zarówno na reputacji jak i na kieszeni Stanisława Zalewskiego. Jego niechęć do „zielonych” za to - bezpośrednio na ich ciałach.  W 2006 roku uczestnik pikiety poprzedzającej jeden z występów w Toruniu został uderzony w twarz przez samego dyrektora. Podobnego zaszczytu nie dostąpił Dariusz Gzyra, prezes stowarzyszenia Empatia, który dwa lata wcześniej został ogłuszony ciosem w szczękę przez nieznanego napastnika tuż po zakończeniu protestu. Domniemanym sprawcą był wtedy jeden z ochroniarzy cyrku, niestety aktywista, który z zanikami pamięci trafił do szpitala, nigdy nie był w stanie tego udowodnić.

Cyrk wydawać się może rozrywką wyjątkową, zarówno dla nas jak i dla naszych dzieci. Czasem jednak warto pamiętać, iż rozrywka to także biznes – biznes, który każdego roku przynosi ogromne zyski skromnej rzeszy potentatów. I jak w każdym biznesie odbywa się to kosztem tych stojących najniżej. Nie życzmy więc Cyrkowi Zalewski stu lat i nie pojawiajmy się na organizowanych przez niego urodzinowych obchodach. Cóż to bowiem za impreza na której solenizant bawi się kosztem (często nawet życia) innych?  

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Kolejne pikiety przeciw ZOO Centrum

31 marca odbyła się kolejna pikieta przez sklepem ZOO Centrum w Poznaniu, w Centrum Handlowym M1, zorganizowana wspólnie przez działaczy na rzecz praw zwierząt z Inicjatywy „Otwarte Klatki” oraz działaczy związkowych z Inicjatywy Pracowniczej. Razem pikietowali przed sklepem przeciwko wyzyskowi ludzi i zwierząt w sieci ZOO Centrum, z transparentami i plakatami o treści: „ZOO Centrum = Zło Centrum”, „ZOO Centrum = głodowe płace i mobbing”, „Zwierzę nie jest rzeczą – bojkotuj ZOO Centrum!” (zobacz stronę bojkotu) oraz „Dość wyzysku ludzi i zwierząt”. Rozdawano ulotki, której treść publikujemy poniżej.

Na pikiecie zjawili się również byli pracownicy firmy, którzy latem 2011 r. dołączyli do Inicjatywy Pracowniczej, by zacząć walkę o poprawę sytuacji pracowników w ZOO Centrum. O ich problemach pisaliśmy już kilkukrotnie (zobacz wywiad z pracownikiem, relację z poprzednich pikiet oraz relację filmową). Jako że sytuacja w sklepie w ciągu ostatniego roku niewiele się zmieniła, w zeszłym tygodniu jeden z nich zwolnił się na własne życzenie, co było gestem oporu przeciwko złym warunkom zatrudnienia, głodowym pensjom, wyzyskowi, a także przeciwko szykanowaniu pracowników, którzy próbują się organizować. Na pikiecie obecna była też pracownica, która wytoczyła sprawę właścicielowi sieci z powodu zaległości płacowych i domaga się blisko 20 tys. zł – kolejna rozprawa odbędzie się 12 kwietnia w Sądzie Pracy w Poznaniu. Przesłuchiwany na niej będzie w charakterze świadka członek Inicjatywy Pracowniczej.

Zwracano uwagę na to, że zwierzęta w sklepie ZOO Centrum są pozbawione stałej opieki weterynaryjnej i nierzadko zaniedbane. Niejednokrotnie pracownicy ratowali ich życie, kupując leki za własne pieniądze. Przede wszystkim jednak przeciwstawiano się utowarowieniu życia ludzi i zwierząt, a za alternatywę do kupowania zwierząt podawano adopcję, np. zwierząt porzuconych.

Pojawiła się ochrona centrum handlowego, która domagała się zakończenia pikiety i zagroziła wezwaniem policji, do czego jednak nie doszło. Natomiast w nieoficjalnej rozmowie ochroniarze wyrazili zainteresowanie powodami pikiety i zrozumienie dla walki pracowników.

Treść ulotki:

ZOO Centrum = Zło Centrum
Przeciwko wyzyskowi ludzi i zwierząt!

Latem 2011 roku kilku pracowników sklepów Zoo Centrum w Poznaniu dołączyło do związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza, by razem poprawić swoją sytuację. Zoo Centrum to sieć sklepów zoologicznych, która zatrudnia pracowników na bardzo niekorzystnych warunkach płacowych oraz zmusza do pracy w godzinach nadliczbowych. Związek zażądał od pracodawcy zaprzestania przymusu pracy w nadgodzinach i podwyższenia płacy zasadniczej. Ponadto domagano się zagwarantowania stałej i fachowej opieki weterynaryjnej nad zwierzętami, oraz przeprowadzenia anonimowej ankiety nt. mobbingu.

Dlatego że problemy w pracy, w tym praktyki zbliżające się do stałego mobbingu, z którymi spotykali się pracownicy, były nad wyraz uciążliwe, związek przeprowadził działania mające na celu ich nagłośnienie i jak najszybsze wyeliminowanie. Wszelkie kroki podjęte w tej kwestii okazały się jednak bezskuteczne, w sieci sklepów niewiele się bowiem zmieniło. Pracownicy wciąż pracują na śmieciowych umowach na czas określony, o niestabilności zatrudnienia świadczy duża rotacja: przez ostatnie pół roku około 8 pracowników zwolniło się, zostało zwolnionych lub nie otrzymało przedłużenia umów. Część osób, która utraciła posady wcześniej, skarżyła się na wprowadzanie przez kierownictwo nerwowej atmosfery. Polegało to między innymi na zachęcaniu do wzajemnego donoszenia na siebie czy też wymyślaniu nie mających uzasadnienia czynności i zadań, tak, by pracownicy „nie nudzili się w pracy”. Przeciwko pracodawcy toczy się również proces sądowy w sądzie pracy w Poznaniu, jako że jedna z pracownic domaga się wypłaty zaległego wynagrodzenia na kwotę niemalże 20 000 zł za pracę w godzinach nadliczbowych.

Mimo jasnego stanowiska związku, pracodawcy do dzisiejszego dnia nie poprawili warunków pracy w sklepach – nie podniesiono płacy zasadniczej, ani nie wprowadzono stałej opieki weterynaryjnej nad zwierzętami. Ponadto kilka dni temu działacz związkowy otrzymał bezpodstawną naganę, którą interpretujemy jako represję za przynależność związkową. Chcąc zamanifestować sprzeciw wobec postępowania pracodawcy związkowiec złożył wymówienie. Odmowa wykonywania pracy jest gestem oporu przeciwko złym warunkom zatrudnienia, głodowym pensjom, nieludzkiemu wyzyskowi, a także przeciwko szykanowaniu pracowników, którzy próbują się organizować.

Pragniemy także oświadczyć, że pomijając fakt złej opieki nad zwierzętami w sklepach zoologicznych, sprzeciwiamy się ich utowarowieniu. Uważamy, że zarówno ludzie jak i zwierzęta mają prawo do godnego życia.

Przeciwko wyzyskowi! Przeciwko utowarowieniu życia ludzi i zwierząt !

Bojkotuj ZOO Centrum!

 Inicjatywa „Otwarte Klatki” oraz OZZ Inicjatywa Pracownicza

niedziela, 25 marca 2012

01.04 Kuchnia Społeczna #5: Feminizacja świadomości



Rola kobiety w cywilizacji męskiej, niezależnie od gatunku, rasy, statusu, zawsze pozostawała taka sama: maszyna reprodukcyjna na użytek patriarchalnych interesów. Feminizacja współczesnej świadomości -obejmująca wszystkie gatunki zwierząt- wymaga nowego spojrzenia na traktowanie życia, nie jednokierunkowego i dyskryminującego to co żeńskie.

Wykład przedstawi Xavier Bayle, humanista i artywista na rzecz zwierząt

Poruszamy kubki smakowe i ważne tematy. Kuchnia społeczna to przestrzeń, w której jesz i rozmawiasz. Nie stronimy od ważnych i trudnych kwestii społeczno-politycznych. Nie zapominamy o tematach lżejszych, równie istotnych.

I Poruszamy żołądki: Zaczynamy od jedzenia, przynosisz potrawę*/płacisz 10 zł - i jesz, smakujesz, próbujesz do woli. Ilość i jakość potraw zależy od wszystkich uczestników!

II Poruszamy myśli: Z pełnymi brzuchami dotykamy tematów, które nas dotykają, pokazujemy alternatywy, drażnimy, przełamujemy tabu.

W każdą pierwszą niedzielę miesiąca o 13:30 w kluboksięgarni GŁOŚNA (św. Marcin 30/8-9 – lewa oficyna w bramie Kina Muza, pierwsze piętro).

Wstęp: 10 zł lub wegańskie danie. Napoje, w tym opcje z mlekiem sojowym, do kupienia w barze. Weź ze sobą talerz i sztućce – im mniej plastiku tym lepiej!

*Uwaga! Prosimy, żeby były to wyłącznie posiłki nie zawierające mięsa (w tym ryb) ani żadnych składników odzwierzęcych tj. mleka i jego przetworów, niektórych margaryn (zawierają tłuszcze zwierzęce), jajek, miodu, żelatyny, lecytyny i laktozy. (Inspiracji szukaj np. na stronie www.puszka.pl).


Masz pytania? Pisz: anima@riseup.net
Szczegółów szukaj na: www.animapoznan.blogspot.com

piątek, 16 marca 2012

To tylko zwierzęta - o pierwszym polskim filmie w sprawie praw zwierząt



Na początku marca miała miejsce ogólnokrajowa premiera pierwszego pełnometrażowego filmu, skupiającego się na tematyce praw zwierząt. Pokazy odbyły się w blisko 20 miastach i cieszyły się ogromną popularnością. W 3 miastach: Warszawie, Poznaniu i Szczecinie widzowie mieli dodatkowo możliwość spotkać się z twórcami filmu oraz wziąć udział w dyskusji.

Poznańska premiera miała miejsce 9 marca w kinie Muza. Pokaz był bezpłatny, a darmowe wejściówki rozeszły się w ciągu godziny, co świadczy o tym, że istnieje ogromne zapotrzebowanie na takie produkcje i ciągle istnieje brak materiałów, dotyczących sytuacji zwierząt w Polsce. Po filmie większość widzów przeniosła się do Kluboksięgarni Głośna, gdzie czekał pyszny poczęstunek przygotowany przez Poznańską Inicjatywę na Rzecz Zwierząt – ANIMA,  vegan bistro & cafe KWADRAT oraz Fundację Viva!. Spotkanie i dyskusja z Łukaszem Musiałem – współtwórcą filmu trwały do późnych godzin wieczornych.


„To tylko zwierzęta” to na pewno pozycja wyjątkowa. Pełnometrażowy film, stawiający bardzo ważne pytania, profesjonalnie przygotowany, a jednocześnie w pełni niezależny i zrealizowany nie w celach komercyjnych, ale w celu promowania idei. Na szczęście film nie narzuca nachalnie swojej wizji świata, raczej przedstawia rzeczywistość, która jest przed nami ukrywana albo też wypierana z naszej świadomości. Na plus filmu można też zaliczyć autorską i bardzo dobrą ścieżkę dźwiękową oraz niepozwalający się nudzić montaż. W ciągu półtorej godziny nie sposób przedstawić wszystkich zagadnień związanych ze statusem i sytuacją zwierząt, które powinniśmy brać pod uwagę. Jednak w „To tylko zwierzęta” w zgrabny sposób udało się zarysować najważniejsze problemy naszych relacji ze zwierzętami. A nie są to dobre relacje. Są to relacje typu kat –ofiara, pan - niewolnik. We współczesnym świecie zwierzęta w niewyobrażalnych ilościach są przez nas zniewalane, więzione, kaleczone, niszczone psychicznie i fizycznie oraz zabijane. Wykorzystujemy je w przemyśle rozrywkowym, spożywczym, farmaceutycznym, kosmetycznym. Jednocześnie nadal wiele ludzi deklaruje swoją miłość do swoich domowych pupili (które przecież nie różnią się zbytnio od zwierząt hodowlanych), a jeżeli nie miłość to przynajmniej szacunek dla ich życia. Również większość ludzi zgadza się co do tego, że zwierzęta są w stanie odczuwać takie stany jak ból, cierpienie, smutek, ale też radość czy ekscytacje. Te podstawowe i wyczuwalne intuicyjnie informacje potwierdzając naukowcy zajmujący się badaniami nad zachowaniem i inteligencją zwierząt. Niestety pomimo tej wiedzy nadal nie przyznajemy zwierzętom tego najbardziej z podstawowych praw, czyli prawa życia. A wszelkie obrazy ich cierpienia i zniewolenia staramy się wyprzeć, tak by oszczędzić sobie wyrzutów sumienia.


Jednak zamknięcie oczu nie pomoże. Odwrócenie się plecami też nie. Udawanie, że to gdzie indziej jest tak źle, a u nas na pewno hodowcy przestrzegają przepisów, zapewniają zwierzętom wikt i opierunek, stosowną opiekę oraz wspaniałe warunki życia.  I najpewniej same podchodzą pod nóż, gdy przyjdzie na nie czas. Otóż nie! Film pokazuje, że tam gdzie chodzi o pieniądze życie czujących istot można sprowadzić do tytułowego: „To tylko zwierzęta”. I to nie tylko w mitycznych, barbarzyńskich krainach gdzieś na krańcach świata. Zwierzęta, które widzieliśmy na filmie, które miotają się w mikroskopijnych klatkach, które ze stresu obgryzają sobie kończyny, którymi wali się o kant klatki, które mają rany, które tak strasznie cierpią żyły obok nas. Może kilkadziesiąt kilometrów od Twojego domu, a może tylko kilka, to jest także nasza rzeczywistość! I to naszym obowiązkiem jest o niej mówić i ją zmieniać. W tym miejscu trzeba przyznać, że właśnie najmocniejszym punktem filmu jest to, że zdjęcia niemal w całości pochodzą z Polski. Koniec usprawiedliwiania się tym, że u nas tak na pewno nie jest!


Obrazom z ferm futrzarskich, z cyrków, z targów koni, z hodowli zwierząt na cele spożywcze towarzyszą komentarze znanych polskich aktywistów pro-zwierzęcych. Warto zastanowić się nad ich słowami. Nad tym jakie powinny być nasze relacje z innymi zwierzętami? Co robić by zmniejszać ich cierpienie? Jaki jest związek pomiędzy zniewoleniem zwierząt, a innymi formami wyzysku? To nadal pytania, które stawiamy sobie zbyt rzadko.

Aktywiści zwracają uwagę na to, że przejście na wegetarianizm jest często pierwszym krokiem jaki można wykonać, ale z pewnością nie ostatnim. Kiedy zaczynamy odkrywać drogę jaką przechodzi kotlet – od samych narodzin zwierzęcia po wylądowanie w naszym żołądku zaczynamy zastanawiać się też nad innymi drogami, których bardzo długie odcinki są ukrywane przed naszymi oczami. Zaczynamy zastanawiać się nad wyzyskiem pracowników w azjatyckich fabrykach dzięki, którym mamy tanie elektroniczne gadżety i ubrania, zaczynamy zastanawiać się nad tym co dzieje się z tonami odpadów, które produkujemy każdego dnia. Zaczynamy zastanawiać się nad tym czemu tyle pieniędzy wydaje się na wojny, albo chociażby na igrzyska typu EURO 2012, a nie na zaspokajanie najpilniejszych potrzeb i nad wieloma innymi kwestiami.


Weganizm to nie dieta. Weganizm to świadomość, która pociąga za sobą działanie i dużo myślenia, analizowania rzeczywistości. Obejrzyjcie film „To tylko zwierzęta”. Poszukajcie informacji. Wyróbcie sobie własną opinię bazującą na wiedzy i empatii. Film jest wolny do dystrybucji. Twórcy filmu ogłosili, że prawa do niego należą do zwierząt. Dlatego możecie go dowolnie kopiować i dystrybuować, a wszystko po to, by rozprzestrzeniać ideę walki o prawa zwierząt.

środa, 7 marca 2012

Relacja z Kuchni Społecznej #4

Kolejna, już czwarta edycja kuchni społecznej za nami. Tradycyjnie odbyła się ona w Kluboksięgarni Głośna. W nieco inaczej zaaranżowanej przestrzeni zaczęliśmy od wspólnej uczty, na którą składało się ponad 20 dań, zarówno surówek, sałatek, jak i dań nie do końca kojarzących się z weganizmem. takich jak gyros – oczywiście w wersji bezmięsnej. Smacznie i etycznie! Nie zabrakło również słodkości. Pojawiły się tradycyjnie pyszne muffinki Wery, trufle, szarlotka i inne. Ogromne podziękowania dla wszystkich gotujących, piekących i smażących, dzięki którym każdy mógł najeść się do syta.

Po napełnieniu żołądków przeszliśmy do tematu spotkania. "Do kogo należy przestrzeń miejska?" - to główne pytanie, na które próbowaliśmy odpowiedzieć. Wstępem do dyskusji był pokaz filmu Magdy Malinowskiej „Strajk Matek” , opowiadający historie kobiet z Wałbrzycha, walczących o godne życie dla siebie i swoich rodzin oraz protestujących przeciwko eksmisjom.
  

Po projekcji kilka słów powiedziała autorka filmu – niedawno wyróżniona nagrodą „Okulary Równości”, przyznawaną za osiągnięcia w zakresie walki o prawa kobiet, przeciwdziałania dyskryminacji z powodu płci, wieku, rasy, pochodzenia etnicznego, niepełnosprawności, religii lub orientacji seksualnej. Nagroda jest przyznawana również osobom, lub organizacjom, działającym na rzecz sprawiedliwości społecznej i zwalczania ubóstwa. Więcej na ten temat można przeczytać (tutaj).

Następnie Katarzyna Czarnota opowiedziała o kontenerach socjalnych i procesach mikro- i makrospołecznych z nimi związanych. Jest to temat jak najbardziej aktualny w świetle obecnej, antyspołecznej polityki władz miasta, które konsekwentnie spychają problem ubóstwa na dalszy plan. Poznań nie jest jedynym miastem w Polsce, gdzie zamiast do mieszkania socjalnego, ludzie biedniejsi trafiają do kontenerów, w których mieszkają przez wiele lat, borykając się m.in. z pleśnią na ścianach, brakiem wentylacji, wysokimi rachunkami za prąd. Kontener jest lokalem tymczasowym i zdecydowanie nie nadaje się do stałego zamieszkania, ale ten fakt jest bagatelizowany przez ZKZL z Jarosławem Puckiem na czele, który wmawia mieszkańcom miasta, że kontenery są przeznaczone dla tzw. trudnych lokatorów. Badania w innych miastach dowodzą, że w rzeczywistości trafiają do nich w dużej mierze ludzie starsi, niepełnosprawni oraz samotne matki z dziećmi.



Do kogo tak naprawdę należy przestrzeń miejska i kto ma wpływ na jej kształtowanie? Czy rzeczywiście są to mieszkańcy, czy może poddani chęci zysku prezydent Ryszard Grobelny, prezes ZKZL i reszta władz Poznania, którzy próbują stworzyć miasto przyjazne garstce bogatych inwestorów, a nie nam – zwykłym ludziom, chcącym godnie żyć i tworzyć miejsce, w którym żyjemy, zgodnie z naszymi oczekiwaniami? Wygląda na to, że o podstawowe prawo do godnego życia oraz o kreowanie przestrzeni miejskiej, przyjaznej przeciętnemu mieszkańcowi musimy zaciekle walczyć.

Na koniec w imieniu Poznańskiej Inicjatywy na Rzecz Zwierząt ANIMA chcielibyśmy podziękować wszystkim, którzy przychodzą i tworzą razem z nami Kuchnię Społeczną. Dzięki Wam zebraliśmy pieniądze, które przekazaliśmy na opiekę nad uciekinierem i uciekinierką z fermy futrzarskiej czyli lisem Kajetanem oraz norką, która nie ma jeszcze imienia. Poza tym wsparliśmy finansowo ogólnopolską kampanię na rzecz likwidacji przemysłu futrzarskiego, schronisko dla zwierząt w Środzie Wlkp. oraz częściowo pokryliśmy koszty podróży aktywistów z Poznania do Skaryszewa pod Radomiem, gdzie odbywała się blokada corocznego targu koni, z której relacja możecie przeczytać (tutaj). 

 Kajetan

Norka

Zapraszamy na kolejną edycję Kuchni Społecznej 1 kwietnia, tradycyjnie w Głośnej.

poniedziałek, 5 marca 2012

Premiera filmu "To tylko zwierzęta"





































Zapraszamy na premierowy pokaz filmu "To tylko zwierzęta" oraz na spotkanie z twórcami filmu, dyskusję oraz na słodki poczęstunek.

19:00 Kino Muza (ul św. Marcin 30) - premiera
20:30 Głośna (ul. św. Marcin 30, oficyna, I piętro) - spotkanie z twórcami filmu + pyszne słodkości przygotowane przez Poznańską Inicjatywę na rzecz Zwierząt Anima i przez vegan bistro & cafe Kwadrat (http://www.facebook.com/#!/kwadratcafe)

Wstęp wolny!

O filmie:
Niezależny film dokumentalny ukazujący różne oblicza relacji między człowiekiem a innymi gatunkami. Kim są zwierzęta i jakie zajmują miejsce we współczesnym społeczeństwie? Dlaczego są zabijane w ilościach, których nie da się zliczyć, dlaczego są więzione i zadaje im się niepotrzebny ból, skoro podobnie jak my chcą żyć, być wolne i unikać cierpienia? W jaki sposób uprzedmiotowienie zwierząt odbija się na relacjach międzyludzkich? Jeżeli odpowiedzią jest, że TO TYLKO ZWIERZĘTA, kim więc jest człowiek?

Więcej na:
http://www.totylkozwierzeta.pl/

Do zobaczenia!

    środa, 29 lutego 2012

    Osobista relacja ze Skaryszewa

    Poniżej zamieszamy bardzo osobistą i emocjonalną relację jednej z aktywistek, która uczestniczyła w proteście przeciwko złemu traktowaniu koni na skaryszewskim targu i przeciwko ich sprzedaży na mięso. Na końcu posta znajdziecie też kilka linków do relacji medialnych.


    W ostatnich dniach lutego w Skaryszewie miał miejsce targ koni. Odbywa się on rokrocznie. Do miasteczka zjeżdżają się kupcy i hodowcy z całej Polski i zagranicy, głównie z Włoch. Łamane są tam prawa koni, brakuje inspektorów weterynarii i osób pilnujących porządku.

    Do Skaryszewa przyjechało około 100 aktywistów z całej Polski, by bronić praw koni. Widok był straszny! Konie przywiązane na krótkich sznurkach, głowami do ciężarówek, stojące w takiej pozycji całą noc, bez możliwości napicia się. Ludzie podchodzili do nich mechanicznie, sprawdzali czy ten czy inny nadaje się do kupienia. Wszytko odbywało się na zasadzie: towar to towar. Przerażenie żywych stworzeń było przez tych ludzi niezauważone.

    Początkowo czuliśmy się bezsilni. Dwóch aktywistów zostało zaatakowanych przez handlarzy. Straż stała obok i nie reagowała tłumacząc się zbyt małą ilością funkcjonariuszy. Nie było możliwości, aby poruszać się dwójkami z aparatem i latarkami, byłoby to zbyt niebezpieczne. Dopiero większa grupa aktywistów tworzyła siłę, która nie mogła zostać zbagatelizowana. Dzięki temu udało nam się wyegzekwować od inspektorów weterynarii takie sprawdzania transportów, jak wymagają tego przepisy.  Absurdem jest, że za pomocą blokady trzeba przekonywać weterynarza do wykonywana swoich obowiązków.

    Większość sprzedaży koni odbywała się w miejscach nieoświetlonych, dookoła roiło się od pijanych rolników/handlarzy, brakowało przestrzeni dla dużych, przerażonych koni pociągowych. Dziwię się, że nikt nie został stratowany. Naprawdę, nietrudno było o wypadek. Konie nie chciały wchodzić do ciężarówek, za wszelką cenę starały się tego uniknąć. Spadały z ramp. Wrzucano je siłą. Obłuda tych ludzi nie znała granic. W obecności aktywistów część z nich grała dobrych ludzi  mówiąc do koni: „dobry konik, uparciuch jeden”, gdy te w tym czasie wyrywając się walczyły o  życie. Wystarczyła siła kilku osób by wepchnąć je do ciężarówek i sprzedać na rzeź. 

    Najbardziej bolało nas to, że przerażone zwierzę, które pragnęło odzyskać wolność, pragnęło być gdzie indziej – cierpiało, a my musieliśmy pozwolić na sprzedaż i rzeź. Po pokazaniu odpowiednich dokumentów nasze argumenty przestawały istnieć. Handlarze mieli prawo zrobić wszystko Koń należał do nich.

    Następnego dnia o 10 odbyła się pikieta. Ludzie przywitali nas bardzo wrogo. Nie mogli uwierzyć, że przyjechaliśmy tam za darmo, że nikt nas nie wynajął, że część osób musiała wziąć wolne w pracy. Rzucano w nas kamieniami. Jednak wszytko to wydawało się śmieszne i nieistotne w porównaniu do tego, co działo się kilka godzin wcześniej.

    Piski koni, ich opór przed śmiercią, przerażony wzrok. Noc w Skaryszewie była przerażająca. Aby zaprzestać sprzedaży koni na rzeź musimy zmienić prawo.  Mam nadzieję, że dzięki nowej ustawie, konie będą mogły dożywać w spokoju starości, a my już nie będziemy musieli patrzeć na to piekło.

    Obecnie zwierzęta są naszymi niewolnikami. Harują ciężko dla człowieka, a gdy z wiekiem tracą siły są sprzedawane na rzeź. Bez skrupułów i bez dbania o zaspokojenie ich potrzeb.Dopóki sprzedaż koni będzie dozwolona będziemy wracać do Skaryszewa, aby walczyć o prawo do życia istot, które są go pozbawione.

    http://radom.gazeta.pl/radom/1,35219,11243352,Targi_koni___Kon_to_nie_rzecz_____Pedaly__pedaly__.html
    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,11253124,Obroncy_praw_zwierzat_na_konskim_jarmarku___Ida_te.html
    http://polonia.wp.pl/title,Wlosi-zjadaja-polskie-konie,wid,14271171,wiadomosc.html?fb_source=message&ticaid=1e01b

    wtorek, 28 lutego 2012

    Skaryszew - piekło dla koni

    Czasem brakuje słów na to co człowiek wyrządza zwierzętom. Poniżej link do zdjęć z końskiego targu, który odbył się w Skaryszewie w dniach 26-28 lutego 2012.

     














    
    Foto: Ewelina Orłowska

    środa, 22 lutego 2012

    Kuchnia Społeczna #4


    "Do kogo należy przestrzeń miejska?"

    Jaki my, jako mieszkańcy mamy wpływ na jej tworzenie? Jak wygląda aktualna polityka społeczno-mieszkaniowa oraz jakie są jej skutki? Kogo dotyczy nowy standard mieszkań w barakach socjalnych? Pokaz zdjęć oraz dyskusja o osiedlach kont
    enerowych + film Magdy Malinowskiej "Strajk Matek".

    Poruszamy kubki smakowe i ważne tematy. Kuchnia społeczna to przestrzeń, w której jesz i rozmawiasz. Nie stronimy od ważnych i trudnych tematów społeczno-politycznych. Nie zapominamy o tematach lżejszych, równie ważnych.

    I Poruszamy żołądki: Zaczynamy od jedzenia, przynosisz potrawę*/płacisz 10 zł - i jesz, smakujesz, próbujesz do woli. Ilość i jakość potraw zależy od wszystkich uczestników!

    II Poruszamy myśli: Z pełnymi brzuchami dotykamy tematów, które nas dotykają, pokazujemy alternatywy, drażnimy, przełamujemy tabu.

    W każdą pierwszą niedzielę miesiąca w kluboksięgarni GŁOŚNA (św. Marcin 30/8-9 – lewa oficyna w bramie Kina Muza, pierwsze piętro).

    Wstęp: 10 zł lub wegańskie papu. Napoje, w tym opcje z mlekiem sojowym, do kupienia przy barze. Weź ze sobą talerz i sztućce – im mniej plastiku tym lepiej!

    *Uwaga! Prosimy, żeby były to wyłącznie posiłki nie zawierające mięsa (w tym ryb) ani żadnych składników odzwierzęcych tj. mleka i jego przetworów, niektórych margaryn (zawierają tłuszcze zwierzęce), jajek, miodu, żelatyny, lecytyny i laktozy. (Inspiracji szukaj np. na stronie http://www.puszka.pl/).

    Kolejne spotkania: 01.04, 06.05,...
    Masz pytania? Pisz: anima@riseup.net
    Szczegółów szukaj na: www.animapoznan.blogspot.com

    sobota, 18 lutego 2012

    "Połącz kropki!" - polecamy dobry film

    MAKING THE CONNECTION

    Uważasz, że możesz żyć albo zdrowo, satysfakcjonująco i nowocześnie, albo skupić się na tym, by być sprawiedliwym i współczującym, kosztem wielu wyrzeczeń? Nic podobnego, możesz mieć to wszystko naraz. Dostrzeż zależność i stań się częścią rozwiązania!

    Dokument ‘Making the connection’ prezentuje weganizm jako odpowiedź na wiele problemów o globalnym zasięgu, która jednocześnie sprzyja wybierającym ją ludziom i jest źródłem ich osobistej satysfakcji. Wegański styl życia widziany z różnych perspektyw: farmera, kucharza, dietetyczki, atletki, matki, pisarza, parlamentarzysty, posiada wspólny mianownik: dobre samopoczucie tych osób, oraz ich wrażliwość na cierpienie i potrzeby innych bez względu na to, do jakiego należą gatunku. ‘Making the connection’ dostarcza podpartych faktami odpowiedzi na wiele anty-wegańskich argumentów, nie epatując przy tym scenami okrucieństwa wobec zwierząt, co sprawia, że film jest mniej szokujący, pozwala się skupić na warstwie informacyjno – edukacyjnej.


    Treść filmu w pigułce to końcowa wypowiedź pisarza i muzyka, Benjamina Zephaniah:

    „(…)Tak jak staramy się skończyć z rasizmem, seksizmem i ageizmem, możemy starać się zlikwidować gatunkowizm. Wegańska dieta i wegański styl życia są najlepszą forma protestu przeciw eksploatacji zwierząt. Weganizm to codzienne działanie mające na celu zmniejszenie ilości cierpienia i śmierci innych zwierząt, poprzez redukcję popytu na produkty pochodzenia zwierzęcego. Argumentów jest coraz więcej: współczucie, zdrowie, środowisko, skażenie wód, pomoc krajom rozwijającym się, rosnąca populacja, zrównoważony rozwój, lasy deszczowe. Ludzie pytają ‘Dlaczego jesteś weganem/anką?’ Prawdopodobnie pytanie powinno brzmieć ‘Dlaczego Ty nie jesteś?’. Proszę, dostrzeż zależność! (…).”

    Film można obejrzeć pod adresem: http://alterkino.org/dostrzez-zaleznosc-making-the-conection

    środa, 15 lutego 2012

    SKARYSZEW 2012 - Wielka Manifestacja przeciwko wywozowi koni na rzeź!


    Wielka Manifestacja przeciwko masowemu wywozowi koni na rzeź!
    Stańcie obok organizacji ratujących zwierzęta!
    Bądźcie z nami w Skaryszewie 26. i 27. lutego 2012 roku.

    (26 luty - akcja nocna
    27 luty - manifestacja)
    Już czas!
    Nadszedł czas, byśmy powiedzieli dosyć!
    Żądamy:
    - zakazu hodowli koni na rzeź;
    - zakazu wywozu z Polski koni na rzeź;
    - zmiany zapisu w Ustawie o ochronie zwierząt na: „Koń jest zwierzęciem towarzyszącym człowiekowi”
    Musisz tam być!
    Jeśli będzie nas wielu, Rząd RP będzie musiał się ustosunkować do naszych żądań. Weź brata, siostrę, kolegę, matkę, ojca, wujka. Przyjedź samochodem, pociągiem, autostopem, ale bądź z nami! Jeśli Ciebie nie będzie w Skaryszewie, największym targu dla koni jadących na rzeź – stracimy szansę, by uratować konie! – Rząd Polski nie usłyszy naszego protestu, nie zmienimy zapisu w ustawie. Przez wiele lat organizacje światowe walczą, by zatrzymać tą rzeź. Kto im pomoże? Kto pomoże polskim koniom?
    Już czas!
    26. luty 2012 – Skaryszew, akcja nocna
    27. luty 2012 - manifestacja
    Tam zatrzymamy transporty koni na rzeź!
    Tam dokonamy zmiany zapisu w Ustawie!
    Koń jest zwierzęciem towarzyszącym człowiekowi!

    wtorek, 7 lutego 2012

    Poznańska Kuchnia Społeczna #3




    W mroźną, zimową niedzielę odbyła się kolejna Kuchnia Społeczna. I tym razem można było najeść się dowoli różnymi przysmakami. Od karnawałowych pączków i faworków, poprzez sałatki (na styl grecki z tofu zastępującym fetę, na styl włoski z rukolą, oliwkami i suszonymi pomidorami oraz na styl polski – z gotowanych warzyw i z dużą ilością wegańskiego majonezu), po różnego rodzaju makarony, warzywne sosy i legendarną już fasolkę Mueziego. Wiele potraw przynieśli też sami uczestnicy, co bardzo nas cieszy, bo w Kuchni Społecznej właśnie o to chodzi – o współudział i zaangażowanie.
    Po konsumpcji odbyła się prezentacja na temat raportu Najwyższej Izby Kontroli dotyczącego ferm futrzarskich. Raport NIK dotyczył ferm na terenie Wielkopolski i został sporządzony we wrześniu 2011 roku. Wykazał on wiele nieprawidłowości w prowadzeniu ferm futrzarskich jak i błędów dotyczących przeprowadzania przez organy kontrolne inspekcji tych ferm. Spośród najpoważniejszych uchybień jakich dopatrzyły się Inspekcje Weterynaryjne, Ochrony Środowiska oraz Nadzór Budowlany można wymienić:
    • brak dokumentacji leczenia zwierząt
    • brak umów na odbiór padłych zwierząt
    • brak procedur postępowania z odchodami zwierząt
    • brak wymaganych decyzji administracyjnych na wytwarzanie i odzysk odpadów
    • brak pozwolenia wodnoprawnego
    • nieprawidłowości w zakresie stosowania ubocznych produktów pochodzenia zwierzęcego
    • nieprzestrzeganie wymagań higienicznych
    • niezgodności względem przepisów prawa budowlanego.
    Prezentację, która została przedstawiona na Kuchni Społecznej można otrzymać pisząc na maila anima@riseup.net. Natomiast w tym miejscu można przeczytać artykuł na temat wyżej wspomnianego raportu NIK.

                    Odbyła się również projekcja filmu „Kłamstwa przemysłu futrzarskiego”, który ujawnił dramatyczne warunki życia zwierząt na fermach futrzarskich. „Network for Animal Freedom” sfilmowała 50 ferm na terenie całej Norwegii. Obrazy jakie pochodzą z wizyt na fermach budzą przerażenie. Ciasne klatki, zwierzęta stojące we własnych odchodach, odgryzające własne kończy, zagryzające się nawzajem, kręcące się w kółko. Takie są realia ferm futrzarskich. Film można zobaczyć tutaj.

                    Oczywiście nie pozostaliśmy na etapie stwierdzenia, że jest źle, staraliśmy się zaproponować działania, które mogą przyczynić się do likwidacji cierpienia zwierząt, do zniknięcia odorów jakie otaczają fermy i powodują uciążliwości dla okolicznych mieszkańców oraz do zabezpieczenia ekosystemów przed zagrożeniami jakie mogą nieść za sobą ucieczki zwierząt z ferm. Oto i one:

    1. Bojkotuj firmy wykorzystujące futra naturalne i informuj je o powodzie bojkotu
    2. Protestuj przeciwko budowie nowych ferm
    3. Nagłaśniaj przypadki wypaczeń na już istniejących fermach
    4. Rozpowszechniaj wiedzę na temat przemysłu futrzarskiego
    5. Ślij listy protestacyjne
    6. Przyłącz się do Koalicji na Rzecz Zakazu Hodowli Zwierząt Futerkowych w Polsce i/lub do lokalnej grupy, która zajmuje się tym tematem
    Poprzednia edycja Kuchni była wsparciem dla Liska Kajetana. Możecie przeczytać o nim tutaj.


    Dziękujemy za przybycie, za dobre jedzenie, mile spędzony czas i pomoc zwierzętom! Już teraz zapraszamy na następną Kuchnię, która odbędzie się już za miesiąc 4 marca o 13:30 w Głośnej. A w międzyczasie, 19 lutego, ekipa z zaprzyjaźnionego Vegan Hooligan Crew zaprasza na lunch, którego temat przewodnim będzie kasza. Szczegóły tutaj: https://www.facebook.com/VeganHooliganCrew

    Poznańska Kuchnia Społeczna #2

    Druga edycja poznańskiej Kuchni Społecznej już za nami. Krótko podsumowując: było super! Bogaty wybór pysznego jedzenia, doborowe towarzystwo, miła atmosfera, świetna frekwencja. A poza tym pokaz niezwykłych zdjęć z wielu zakątków świata. Można było najeść się do syta, porozmawiać ze znajomymi, wymienić się przepisami, zrelaksować w niedzielne popołudnie.
     



    Można było też się rozmarzyć i na chwilę przenieść do egzotycznych krajów, o których opowiadał Daniel Numan, który razem ze swoją dziewczyną Kasią Kubiak odbył 10-miesięczną podróż po kilku, czasem bardzo odległych, zarówno w sensie dosłownym jak i metaforycznym, krajach. Zwiedzali fascynujące miejsca, od biednych indyjskich slumsów, po epatujące bogactwem nowoczesne budynki Dubaju (w hotelu Burdż al-Arab na jednego gościa przypada 6 pracowników, a ceny apartamentów dochodzą do 35 000 dolarów za dobę!). W każdym miejscu pamiętali o swoich wege ideałach i cierpliwie tłumaczyli, że poszukują potraw bez mięsa, mleka, jajek oraz innych produktów pochodzenia zwierzęcego. Czasem musieli wymigiwać się nieistniejącą alergią, by nie urazić gospodarzy, jednak w znacznej większości po prostu tłumaczyli swoją etyczną motywację, a gospodarze okazywali zrozumienie dla takiego wyboru. Udowodnili (oni, jak i wielu wielu innych), że weganizm nawet w bardzo długiej i odległej podróży jest jak najbardziej możliwy.

    Kasia i Daniel korzystali w głównej mierze z noclegów oferowanych przez dobrowolną, międzynarodową wspólnotę podróżników, skupioną wokół portali http://www.couchsurfing.org/ i http://www.hospitalityclub.org/ Jak się okazuje w tej grupie ludzi odsetek wegetarian i wegan jest na tyle duży, że taka dieta nie budzi żadnego zdziwienia. A zarówno couchsurfing jak i hospitalityclub są godne polecenia! Pozwalają poznać otwartych i pomocnych ludzi oraz najodleglejsze miejsca, nawet przy bardzo ograniczonym budżecie. Ale nie myślcie, że to po prostu darmowy nocleg! Tutaj chodzi o coś więcej, o dzielenie się ideami, o budowanie więzi z ludźmi na zasadach równości, zaufania i pomocy wzajemnej, bez względu na status materialny, pochodzenie czy inne, niezależne od nas cechy.

    Wracając jednak do podróżniczo-kulinarnej opowieści Daniela to często pomocną okazywała się kartka, na której umieszczali napisane w lokalnym języku informacje dotyczące swojego sposobu odżywiania. Z takim kawałkiem papieru, zapisanym niezrozumiałymi dla nas krzaczkami, podróżowali po Chinach i Tybecie. Odwiedzili też multikulturowe Toronto, mistyczny Istambuł, kolorowy Meksyk. Na Kubie poczuli się jakby zatrzymał się czas, gdy obok nikt przejeżdżały stylowe, amerykańskie samochody z lat 50, a chwilę później mijał ich poczciwy polski "maluch". Natomiast wizyta w Szanghaju musiała bardziej przypominać podróż do przyszłości. Zwiedzili też Boliwię, Peru, Argentynę i jeszcze klika innych pięknych miejsc. O szczegółach ich podróży można poczytać (i obejrzeć cudne fotografie – próbka poniżej) na stronie http://nabati.pl/.
     
     

     

     


    Z opowieści, którą dzielił się Daniel można było wyczuć, że największy kawałek serca zostawili w Indiach. Tam spędzili najwięcej czasu i to chyba właśnie stamtąd przywieźli najwięcej kulinarnych inspiracji, które teraz wykorzystują w prowadzonym przez siebie wege cateringu http://najadacze.pl Na południu Indii regułą są wegetariańskie jadłodajnie i to ci, którzy chcą zjeść coś mięsnego, muszą szukać. Kasia i Daniel mieli okazję próbować oryginalnych wersji całkiem popularnych w Polsce samosów (aromatycznych pierożków smażonych na głębokim oleju), pakory (czyli warzyw w cieście) czy Biriyani (ryżu z warzywami).

    Kto nie był niech żałuje, ale niech nie martwi się zbytnio, bo kolejna Kuchnia Społeczna już 5 lutego o 13:30 w Głośnej. A w międzyczasie, 22 stycznia, ekipa z zaprzyjaźnionego Vegan Hooligan Crew zaprasza na lunch w stylu meksykańskim do Meskaliny. Szczegóły tutaj: https://www.facebook.com/VeganHooliganCrew
     

    Poznańska Kuchnia Społeczna #1


    W niedzielę 4 grudnia 2011 roku, w księgarniokawiarni GŁOŚNA na ul. Święty Marcin, odbyła się Pierwsza Poznańska Kuchnia Społeczna. Po wspólnym posiłku miał miejsce wykład działacza społecznego i socjologa Jarosława Urbańskiego.

    W obszernym menu składającym się z ponad 30 wegańskich potraw nie zabrakło przepysznych ciast, kotletów z soczewicy, humusu, a nawet fińskiej wersji polskich racuchów z jabłkami! Najważniejsze jest, aby posiłek spożywać w miłym gronie, a to zapewniła nam obecność ponad 50 osób, które wsparły nasza inicjatywę. Część gości przyniosła własne potrawy.

    Po posiłku przyszła kolej na wykład Jarosława Urbańskiego pt. „Czy w Polsce wybuchną protesty oburzonych? O ruchach miejskich oraz przyczynach i konsekwencjach protestów społecznych”. Temat ten zainteresował wiele osób. Przedstawiono wiele wykresów i tabel, które w przejrzysty sposób opisywały sytuację gospodarczą i wynikające z niej konsekwencje społeczne. Urbański dokonał analizy problemu: dlaczego w Polsce, wzorem innych krajów europejskich nie wybuchły protesty obywateli. Odpowiedź wskazywała na to, że jeszcze nie osiągnęliśmy pewnego pułapu, który byłby punktem zapalnym. Możemy jednak zaobserwować, że moment ten się zbliża. Ciągłe podwyżki, drożyzna, masowa prywatyzacja – wszystko to powoduje coraz większe niezadowolenie społeczne, które zapewne znajdzie upust w nadchodzącym roku. Ciekawostką było to, że Jarosławowi Urbańskiemu udało się to przewidzieć już 2006 roku! Wtedy patrzono na ten problem z przymrużeniem oka, obecnie nie można już go bagatelizować.

    Uczestnicy wykładu pytali o rolę związków zawodowych w przedstawionych protestach. Zdaniem Urbańskiego, ich udział będzie mniejszy niż w ruchach społecznych z lat 90', ponieważ ich struktura nie jest już tak silna.

    Dziękujemy wszystkim, którzy spędzili z nami niedzielne popołudnie! Do zobaczenia za miesiąc!